30.05.2017

nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę. | ruskilis

Zdałam sobie sprawę jak często potrafię być sfrustrowana widząc przeróżne żarty religijne, nieśmieszne memy, przeróbki i ateistyczne teksty przesycone nienawiścią. Zawsze się w takich sytuacjach wycofuje, będąc jakby... przepłoszoną? Myślę, że to ludzki odruch, gdy odczuwam wtedy atak na siebie, mimo że w wielu przypadkach osoby rzucające niesmacznym żartem robią to po prostu "dla beki" i nawet nie zastanawiają się, czy może to kogoś urazić. Czasami jednak znajdzie się osoba, która zareaguje w sposób negatywny na takie żarty - wtedy rozpoczyna się przedstawienie. Osoby rzucające żartem próbują podjudzić, podkusić i jak najbardziej rozwścieczyć drugą stronę "konfliktu", która niestety często wpada w te sidła i prawie nigdy nie jest to walka jeden na jednego. Mogę zliczyć na palcach obu rąk ile razy zareagowałam jakkolwiek na coś, co mnie obraża w podtekście religijnym i mogę wam powiedzieć, że:
- zawsze kilka osób się ze mnie śmiało, nigdy nie miałam nikogo po swojej stronie,
- nikt mnie nigdy nie słuchał, skupiano się tylko na żartach,
- za każdym razem odchodziłam w naprawdę głębokim żalu.

Ignorowanie takich rzeczy wcale nie jest proste, kiedy otaczają cię codziennie i wszędzie. Nie jest proste też wejście w rutynę ignorowania takich rzeczy. To tak jakby ktoś obrażał twoją rodzinę dzień w dzień, a ty nie możesz nic z tym zrobić, a jak wspomnisz "hej, stop, wystarczy", to wszyscy spojrzą na ciebie z rozbawieniem i dzikością w oczach jakbyś był co najmniej zwierzątkiem w zoo. 

Przez ten cały czas próbowałam znaleźć jakiś lek, może cudowny sposób na radzenie sobie w takich sytuacjach, które naprawdę mnie bolą - założę się, że każdy choć raz wyśmiał w sposób niesmaczny religię, a jeśli jest choć jeden niewinny, niech pierwszy rzuci kamieniem. Po pierwsze chciałabym wam uświadomić, że to naprawdę dla wielu osób nie jest śmieszne, jest przykre, bolące i przejawia brak szacunku. 
I po drugie, przejdę w końcu do sedna tego, co odkryłam. 

Religia wbrew wszelkim pomówieniom naprawdę nie uczy o nienawiści, a o naśladowaniu Jezusa. Tak, brzmi znajomo, ale co ma wspólnego z dzisiejszą notką? Otóż to, że ja czuję się źle, jestem wzburzona przez wszystko to, co wymieniłam wyżej, ale czy Jezus miał prosto? Oczywiście, że nie, tysiące razy był wytykany, grożono Mu i kierowano w Niego nienawiść. Formuje się jednak pytanie - jak zachowywał się w takich sytuacjach? Oto fragment ewangelii Łukasza 9; 51-56 :

"Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia [ z tego świata ], postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli : « Panie, czy chcesz  a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich ?» Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka."

Wioska odmówiła Mu gościnny, cała wioska nie chciała Go przyjąć i gdy Jakub oraz Jan wściekli chcieli odpłacić się za takie traktowanie, zupełnie jak niektórzy wierzący - Jezus ich upomniał, zabronił i po prostu poszedł do innej wioski. Nie zrobił nic, nie ukarał, nie potępił, nie wygrażał palcem, nic z tych rzeczy. Po prostu ich upomniał.
Potem dzięki małej internetowej pomocy zdałam sobie sprawę z tego, że w kościele często są śpiewane kawałki żywcem wzięte z biblii i w niektórych przypadkach słyszę nawet melodię w głowie. Jedną z takich przyśpiewek jest "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale życie wieczne miał (...)" i tak dalej, ale zastanawia mnie dlaczego wyciągając ten tekst ominęli tak ważny fragment:
"Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony." Jana 3:17 - Jezus nie chce, byśmy go bronili, brali odwety, potępiali śmiejących się i odrzucających go ludzi. On chce, byśmy go naśladowali i reprezentowali. Zatem jakiekolwiek akcje mające na celu zaprzestać brzydkich żartów na temat wiary nie mają sensu - reprezentacja postawy, którą bierzemy za wzór jest właściwą odpowiedzią, ponieważ "najlepszy sposób bronienia Jezusa to naśladowanie Go."

I to było takie proste.


Miłego dnia, liski. <3

2 komentarze:

  1. Też mnie to wkurza. Jak powiesz katolik - to wszyscy przed oczyma wyobraźni widzą palenie czarownic na stosie i biczowników. I jeszcze tych, no, fanatyków religijnych, którzy mówią, że seks niedobry, że masturbacja niedobra, że feministki to wysłanniczki diabła i lewactwo to najcięższy grzech, jaki tylko można popełnić. Raz w kościele usłyszałam nawet, że kobieta nie ma praw XDDD
    Wcale się nie dziwię, że ludzie się z tego śmieją, chociaż często zbyt okrutnie. Widziałam już jakieś organizacje, które chcą zlikwidować kościół. Nienawiść zżera ludziom mózgi XD

    Sama jakiś czas temu zostałam buddystką i moje odejście z kościoła było w pełni przemyślaną decyzją. Trochę czasu zajęło mi wyjście z pewnych schematów myślowych, ale teraz rozumiem trochę inaczej pewne rzeczy. Że poza fanatyzmem, który sama do tej pory widziałam, są też maluczcy ludzie, którzy chcą podążać za Jezusem i szerzyć miłość pomieszaną z pokojem i innymi dobrymi rzeczami. Sama szanuję i Jezusa, i Jego pozytywnie zakręconych wyznawców :D I myślę, że gdyby kościół reprezentowali ludzie z bardziej nowoczesnymi poglądami, to wiodłoby się mu lepiej :D Przecież chodzi o miłość, nie? ;) O reszcie nie wiem, bo nie jestem na bieżąco :P

    Poza tym, Lisku, lubię czytać twoje artykuły, czy jak to tam nazwać XD Żałuję, że nie komentowałam wcześniej, ale nie miałam czasu ;)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety, aż mi się łysk zrobiło, kiedy to przeczytałam. Ze mnie jest straszny furiat, jak ktoś jedzie po mojej wierze, Księżach, Kościele, to mnie zaraz coś trafia i odruchowo próbuję się odgryźć. Albo o ile się da, dobrze sobie wybierać znajomych i unikać towarzystwa, które ma takie podejście do mojej wiary...
    Ale masz rację, że nie o to tu chodzi... Może raczej by modlić się za tych "dowcipnisiów" by i oni poznali Pana Boga? :) Może to jest metoda na takich?

    Dzięki za ten mini-rachunek sumienia.

    OdpowiedzUsuń